29.10.13

Rozdział Trzeci

III.Wycieczka

Spacerowaliśmy po lesie dobre półtorej godziny. Opowiedziałam mu o śmierci rodziców, przeprowadzce i jak potwornie się czułam na pogrzebie.
-Ta sytuacja cię przerasta, widzę to.-powiedział gdy zatrzymaliśmy się przy małym strumyku. Kiwając głową twierdząco podziwiałam widoki. Nigdy nie byłam w tej części lasu ale tak i tak widok zapierał dech w piersi. Kiedy zerknęłam na Mike`a stwierdziłam że mi się przygląda
-Co?-zapytałam obnażając zęby w uśmiechu.
-Podziwiam cię. Gdy bym to ja był na twoim miejscu dawno bym się już załamał.-powiedział z półuśmiechem a potem zwinnie przeskoczył strumyk
-Jak ty to..?-z niedowierzeniem chciałam zapytać jak przeskoczył prawie dwu metrowy strumyk lecz zabrakło mi słów.
-Idziesz?-ponaglając mnie puścił oczko.
-Idę, idę ale muszę ci przypomnieć że nie jestem za bardzo wysportowana.-rzuciłam po czym weszłam do wody która sięgała mi do połowy butów.
-Nie jesteś wysportowana i spostrzegawcza, gdybyś jednak była przeszła byś przez mostek.-pokazując palcem ruszył dalej. Rzeczywiście, kiedy spojrzałam w lewo dostrzegłam małą drewnianą kładkę obrośniętą bluszczem.
-Trudno.-powiedziałam w duchu i z wodą w butach dogoniłam Mike`a.
-Może wstąpimy do ciebie? Zmienisz buty i założysz jakieś lepsze, do długiego chodzenia, może weźmiesz jeszcze ze sobą parę ciuchów na zmianę. Mam zamiar cię gdzieś zabrać.-mówiąc to szturchnął mnie w bok co mnie trochę zabolało.
-A gdzie to chcesz mnie zabrać że mam zabrać kilka ciuchów?
-Byłaś kiedyś na parodniowej wycieczce po górach?- popatrzył na mnie pytająco
-Po górach hm, raczej nie. A co?
-Właśnie miałem zamiar iść na taką wycieczkę a że poznałem ciebie pomyślałem że cię ze sobą zabiorę.-z uśmiechem przyśpieszył kroku.
-Kilka dni z chłopakiem którego dopiero poznałam, nie wiem.-marszcząc nos próbowałam go dogonić ale co ile szłam z nim ramie w ramie ten przyśpieszał.
-Daje tylko propozycje. Kilka dni od tych szkoły, rodziny i problemów dobrze ci zrobi.
-Na razie brzmi fajnie.-westchnęłam po czym dodałam- Okey. Tylko gdzie dokładnie idziemy?
-A to to już niespodzianka. Dobra, pójdziemy do ciebie ty zrobisz co tam musisz a potem pójdziemy do mnie ja wezmę namiot, śpiwory a potem wyruszymy.-z uśmiechem od ucha do ucha podrapał się po głowie.
-Zaraz, to nie zatrzymamy się w żadnym hotelu?
-Tam gdzie mam cię zabrać nie ma żadnego hotelu.-parskając dotknął palcem czubka mojego nosa. Jakieś 15 minut później byliśmy już pod domem cioci.
-Daj mi chwilę, okey?
-Nie ma sprawy.
Gdy weszłam do domu w przedpokoju przywitała mnie ciocia.
-Trochę ci to wszystko zeszło.-powiedziała krzyżując ręce na piersi.
-Spotkałam Suzan i właśnie chciałam cię poinformować że...będę i niej przez kolejne parę dni. Wiesz taka przyjacielska impreza.-powiedziałam marszcząc nos przekonana że ciocia mi uwierzy, nie myliłam się
-No dobrze, tylko uważaj na siebie.-machając mi ręką wróciła do kuchni.
Od razu pobiegłam do swojego pokoju i zadzwoniłam do przyjaciółki.
-Cześć Lilly, co tam?
-Cześć, a dobrze. Słuchaj postanowiłam że wyjadę do Nowego Jorku na naukę gry na pianinie ale cioci powiedziałam że będę u ciebie. Gdyby dzwoniła powiedź że dzisiaj się ze mną widziałaś i organizujesz przyjacielską imprezę tylko ty i ja. Jeśli będzie chciała mnie do telefonu powiedź że jestem w łazience żeby zadzwoniła do mnie za jakieś 15 minut na moją komórkę okey.-powiedziałam tak szybko że nie byłam pewna czy Suzan mnie zrozumiała.
-No dobra ale ile ten twój wyjazd do Nowego Jorku będzie trwał?-zapytała z grymasem w głosie
-Parę dni.-odpowiedziałam szybko.
-Wiesz że dla ciebie zrobię wszystko?
-Wiem i za to cię właśnie kocham.-cmokając do aparatu rozłączyłam się. Z pod łóżka wyciągnęłam mały plecak do którego wcisnęłam parę ubrań, wzięła szybki prysznic i ubrałam się w zieloną bluzę i czerwone leginsy.
Po 15 minutach szybko zbiegłam na dół i wyszłam z domu.
-Gotowa?-zapytał odbierając ode mnie plecak
-Chyba tak. Boże co ja wyprawiam. Zgodziłam się na wycieczkę z facetem którego widziałam z 3 razy na oczy.-prychnęłam po czym uderzyłam się ręką w czoło.
-Wiesz zawsze się możesz wycofać.-odwracając się i idąc z powrotem do domu stwierdził.
-Nie, masz rację. Parę dni od problemów powinno mi dobrze zrobić.-uśmiechając się zmarszczyłam nos.
Mike rzucił mi oczko po czym ruszyliśmy do jego domu. Kiedy zaczęło się ściemniać chłopak przyśpieszył kroku a żeby za nim nadążyć musiałam od czasu do czasu biec.
Gdy byliśmy na miejscu zdumiona stwierdziłam że domek który widziałam w dzień kiedy się poznaliśmy należy do niego.
-No dobra, weź plecak i idź za domek, tam stoi Jeep. Poczekaj w nim na mnie.
-Okey.-ruszyłam rozglądając się po okolicy.
-Co ja wyprawiam?-powiedziałam sama do siebie. Nie musiałam długo czekać bo po jakiś 10 minutach Mike wrócił z dwoma dużymi torbami po czym wrzucił je na tylne siedzenie. Siadając na miejscu kierowcy powiedział
-No to w drogę.-z uśmiechem na twarzy odpalił silnik.
-Mam nadzieję że będzie fajnie.-uchyliłam okno po czym przejechałam rękom po włosach. 

2 komentarze:

  1. Jak dla mnie robi się coraz ciekawiej.
    Świetnie ;*
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę ciekawe, zrób szybko kolejną część :3
    ______________________
    zapraszam również na mojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń

Powered By Blogger