10.11.13

Rozdział Piąty

 
V.Szlak
 
 
Obudziłam się gdy zaczęło świtać. Byłam strasznie głodna więc postanowiłam odgrzać sobie jedną z zupek jednak najpierw musiałam się wydostać z uścisku śpiącego obok mnie Hashara. Delikatnie złapałam jego rękę i próbowałam wyślizgnąć się spod niej jednak kiedy byłam prawię wolna on szybkim ruchem przyciągnął mnie do siebie i tyle zostało z moich starań.
-Mike..-szepnęłam podejmując kolejną próbę.
-Mike..mógłbyś mnie w końcu puścić?
-Nieee...-usłyszałam jakiś mamrot dochodzący z jego ust. Nic, nie ruszył się tylko coraz bardziej wtulał się w moje plecy. Trochę zdenerwowana postanowiłam podjąć bardziej krytyczne środki a dokładniej mówiąc "łaskotki" Przekręciłam się na tyle by dosięgnąć jego boku i zaczęłam ściskać jednak on nadal się nie ruszał tak jak by tego nie czół.
-Hashar proszę. Muszę wyjść...za potrzebą-skłamałam.
-No już daj mi się przynajmniej rozbudzić.
-Rozbudzisz się później teraz mnie puść.- karając go zaczęłam się wiercić.
-A jeśli za potrzebą to wolę cię puścić niż potem sprzątać.-rozluźnił uścisk po czym się odsuną a ja z oburzeniem na twarzy wyczołgałam się z namiotu i ruszyłam w stronę plecaka leżącego obok wygaszonego paleniska. Kiedy zajrzałam do środka zauważyłam że pojawiły się dwie nowe butelki soku pomarańczowego, dwie zupy i cztery jabłka.
-Byłeś gdzieś w nocy?-zapytałam odwracając się w stronę namiotu z którego usłyszałam zaspany głos.
-Byłem, byłem.
-I po prostu zostawiłeś mnie tu samą jak palec, tak?-skarciłam go podnosząc głos gdy nagle zobaczyłam Mike`a wychodzącego w samych spodenkach.
-Przecież spałaś, co mogło ci się stać?-zmarszczył nos przeciągając się leniwie.
-Nie no prawdopodobnie takiej ofierze losu jak ja nigdy się nic nie staje.-wściekła wzięłam jabłko i wróciłam do namiotu by się przebrać, niestety czym dłużej o tym myślałam złość malała.
-Przepraszam..-usłyszałam zza namiotu lecz nie miałam zamiaru odpowiadać.
-Wiem, nie przemyślałem tego i jak by co nie jesteś ofiarą losu.-prychnął po czym szybko dodał.
-Weź spakuj trochę jedzenia, picia i załóż jakieś dobre buty. Mam zamiar zabrać cię na mały spacer.-na początku pomysł mi się nie spodobał ponieważ byłam cała obolała ale po krótkim namyśle stwierdziłam że spacer hmm, dobrze mi zrobi.
Pięć minut później siedzieliśmy już w samochodzie. Przez pewien moment jechaliśmy przez las który mnie przerażał ponieważ było w nim bardzo ciemno jednak po chwili wyjechaliśmy z niego i do końca drogi byłam zadowolona. Zatrzymaliśmy się na małym parkingu na którym nie było żadnych samochodów. Było tam prześlicznie, dużo drzew, kwiatów i kolorowych krzewów.
-Widzisz ten szlak o tam.-pokazując palcem gdzieś przez siebie zrobił dwa kroki w moją stronę.
-Właśnie tamtędy będziemy spacerować.-miałam tylko nadzieję że nie będzie chciał chodzić cały dzień jednak po chwili się zawiodłam
-Cały "spacer" zajmie nam parę godzin więc radzę ci się przygotować na to psychicznie.
-Haha, bardzo śmieszne. Szkoda że przed wyjazdem nie powiedziałam ci że nie lubię chodzić za dużo, mój błąd.
-Ej no nie obrażaj się-podszedł do mnie widząc moją minę i szybko dodał.
-Przepraszam za to że w nocy cię zostawiłem-powiedział całując mnie w skroń.
-Dlaczego zawsze to robisz?-zapytałam marszcząc czoło
-O to ci chodzi?-zrobił zawadiacki uśmiech po czym chciał ponownie mnie pocałować jednak ja się nie dałam cofając się o krok przez co o mały włos nie przewróciłabym się o kamień jednak Mike był szybszy i podtrzymał ruchem ręki moją osobę.
-Ponieważ masz tam taką przyjemną skórę.-uśmiechając się lekko ruszył w stronę szlaku.
-Okey, na przyszłość będę wiedziała.-Ten mały spacer w cale nie był taki mały. Po 15 km miałam dosyć i przykucnęłam pod najbliższym drzewem wyjmując butelkę soku pomarańczowego i wypiłam połowę trzema haustami.
-Ile masz zamiar jeszcze tak iść.-zapytałam wycierając pot spływający z czoła.
-No wiesz dojście na samą górę zajęłoby nam cały dzień więc wybrałem inne miejsce do którego jest jeszcze jakieś 10 km.
-Nigdy bym z tobą nie pojechała gdybym wiedziała że jesteś takim tyranem.- szczerząc zęby wstałam i ruszyliśmy w drogę. Gdy w końcu doszliśmy na miejsce nogi paliły mnie od środka, byłam wyczerpana.
-Widać że kondychy ci brakuje.-parsknął.
-No widzisz..-powiedziałam siadając na trawie i włożyłam głowę pomiędzy nogi.
-Co jest?-zapytał i usiadł obok mnie.
-Nie mam siły, wszystko mnie boli. Mam jednak nadzieję że nie chcesz iść dalej, chce już wracać do namiotu i po prostu położyć się spać.
-Już zaraz wracamy.-objął mnie ręką ponownie muskając ustami moją skroń. Miałam już tego serdecznie dosyć i po prostu się od niego chamsko odsunęłam pytając
-Po co mnie w ogóle tu przyprowadziłeś ?
-Chciałem żebyś złapała trochę świeżego powietrza no i zobaczyła ten piękny widok.-dopiero teraz zobaczyłam że przed nami rozpościera się wielka przepaść a w oddali widać góry, ten widok zapierał dech w piersi. Nagle poczułam czyjeś ręce na moich biodrach odwracające mnie o 180 stopni. Chłopak stał tak blisko mnie że mogłam poczuć jego oddech na mojej twarzy, patrzyliśmy sobie prosto w oczy gdy w pewnym momencie nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Nawet nie wiem kiedy moje ręce powędrowały na jego szyje a jego na moje pośladki. W tym momencie poczułam tysiące motylków w moim brzuchu jednak po chwili się opamiętałam i jak oparzona odskoczyłam od niego.
-O co ci chodzi tym razem?-zapytał rozkładając ręce
-O nic po prostu w ogóle cię nie znam i nie powinnam...
-Wiem o tym że ci się podobam, przecież nie jestem ślepy.
-Moim zdaniem jesteś a teraz koniec tematu, wracajmy już.-wściekła za moje zachowanie zaczęłam dreptać drogą którą przyszliśmy. Dopiero przy samochodzie Hashar odezwał się jako pierwszy.
-Przepraszam, okey.
-Po prostu zapomnij.-ze smutkiem na twarzy wsiadłam do samochodu. Całą drogę wpatrywałam się w szybę żałując że tu w ogóle przyjechałam.
 
-----------------------------------------------
No dobra, kolejny rozdział gotowy.
Ostatnio nie mam w ogóle pomysłów na kolejny rozdział
ale mam nadzieję że się spodoba ;)

2 komentarze:

  1. i kolejne fajne opowiadanie i oglnie rozdzily fajne bardzo mi sie podoba tak sie zaczytałam zycze weny do dalszego pisania
    obserwuje
    zapraszam http://miloscpotrafizranic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne :D Tylko znalazłam jeden błąd. Hashar? Nie te opowiadanie :D Pomieszały ci się chyba imiona :D Ale ogółem jest fajny, podoba mi się i ze zniecierpliwieniem czekam na dalsze losy :D

    OdpowiedzUsuń

Powered By Blogger