VI.Powrót
Całą drogę w samochodzie panowała cisza. Żadne z nas nic nie mówiło ani nawet nie zerkało w swoją stronę od Tej sytuacji. Kiedy poczułam że samochód zatrzymał się odtworzyłam szybko drzwi i potykając się z nerwów wypełzłam na zewnątrz. Gdy byłam coraz bliżej mojego namiotu cały czas czułam wzrok chłopaka na moich plecach jednak nic sobie z tego nie robiąc szłam dalej. Weszłam do namiotu, miałam ochotę się rozebrać i po prostu położyć spać jednak w ostatniej chwili spostrzegłam poduszkę i ubrania Mike`a. Nie chcąc jakiegoś krępującego spotkania zebrałam rzeczy na jedną kupkę którą po chwili wyniosłam na zewnątrz, skierowałam się w stronę drugiego namiotu i po prostu chamsko je do środka wepchnęłam.
-Dziękuję bardzo-usłyszałam sarkastyczny tekst rzucony w moją stronę.
-Nie ma za co-wykrzywiając usta w coś co miało przypominać uśmiech wróciłam do namiotu. Nie dość że byłam bardzo zmęczona po dzisiejszej wędrówce to jeszcze ta sprawa z Mike`m mnie dobiła. Zła na samą siebie nie wiadomo za co rozebrałam się po czym włożyłam długie spodenki od pidżamy ponieważ dzisiejsza noc zapowiadała się na zimną, weszłam pod koc i wtuliłam się w poduszkę. Po chwili poczułam coś mokrego spływającego po moim policzku, płakałam. Kurde przecież nie mam powodu do płaczu, a jednak nie mogłam tego powstrzymać. W jednym momencie wszystkie rany zaczęły szczypać i pulsować. Nie chcąc wołać Mike`a dając mu tą satysfakcję że go potrzebuje po prostu zamknęłam oczy, masując miejsca które najbardziej bolały. Całą noc nie mogłam zasnąć no oprócz tych 2 godzin które przedrzemałam.
Kiedy wyszłam z namiotu pierwsze co poczułam to chłód owiewające moje ciało, od razu wróciłam się biorąc ciepłą bluzę. Odruchowo zerknęłam w lewo stwierdzając że namiot towarzysza jest otwarty. Miałam chęć sprawdzić czy chłopak jest w środku jednak trochę było by dziwnie podejść i od tak zajrzeć, na szczęść na przeciwko jego 'schronu' leżał plecak z jedzeniem, miałam wymówkę i z uśmiechem ruszyłam stanowczym krokiem. Zawiodłam się ponieważ chłopaka w środku nie było, w ogóle środek namiotu wyglądał tak samo jak wczoraj gdy wkładałam jego rzeczy do środka. Byłam coraz bardziej poddenerwowana bo wyglądało na to że Mike w ogóle nie kładł się spać.
-Pewnie pojechał po coś do picia-jęknęłam jednak po chwili cofnęłam słowa ponieważ samochód stał tam gdzie ostatnio zaparkowaliśmy. Wyciągnęłam z torby kanapkę z serem i butelkę soku na co mój brzuch zareagował głośnym burknięciem, od razu wzięłam się do jedzenia. Kiedy skończyłam swój poranny posiłek, wstałam i ruszyłam do namiotu przebrać się w zwykłe dresy. Właśnie w tej chwili od tak naszła mnie ochota powrotu do domu. Zdesperowana postanowiłam że pójdę do tego strasznego, ciemnego lasu poszukać Mike`a po to by powiedzieć mu że chce już wracać. Wzięłam jeszcze ze sobą telefon który po chwili wydał mi się zbędny i wyszłam na zewnątrz. Od razu stwierdziłam że coś się zmieniło a dokładniej ni stąd ni zowąd przy ziemi pojawiła się...mgła. Na chwilę zdrętwiałam bo ten widok wyglądał trochę mrocznie jednak po paru sekundach otrząsnęłam się i wróciłam do mojej pracy a mianowicie znalezienie chłopaka. Las był po prostu taki mokry, pusty i mogłabym jeszcze tak wymieniać do momentu kiedy się nie potknęłam i twarzą nie wpadła w pajęczynę...i obrzydliwy. Szłam i szłam a gdy spojrzałam na zegarek stwierdziłam że idę już ponad 15 minut, załamałam się bo za bardzo nie wiedziałam skąd przyszłam gdy nagle ujrzałam jakiś ruch około 20 metrów ode mnie. Mając nadzieję że to Mike zaczęłam iść szybkim krokiem w jego kierunku z półuśmiechem jednak ten uśmiech bardzo szybko zszedł z mojej twarzy gdy w końcu byłam w stanie powiedzieć że ten ktoś kogo miałam za zgubę w cale nią nie był, był to jednak kot..duży,duży kot. Z szeroko otwartymi oczami po prostu tam stałam i zastanawiałam się co mam zrobić położyć się na ziemi jak przy ataku psa czy uciekać bo przecież halo, to nie pies. Niestety po chwili strach przezwyciężył i rzuciłam się biegiem gdzieś w prawą stronę. Biegłam, biegłam co chwilę się potykając, miałam jednak tą jedyną nadzieję że ten Kot był najedzony. Kiedy w końcu wybiegłam na polankę gdzie znajdowały się nasze rzeczy kamień spadł mi z serca jednak ono waliło mi jak szalone, nie mogłam złapać oddechu.
-A jak ten kotek jednak ma na mnie chrapkę?-powiedziałam sama do siebie w duchu gdy nagle ktoś delikatnie dotknął mojego ramienia.
-Aaaaaa!!!-krzyknęłam na całe gardło rzucając się na ziemie myśląc że kotecek wrócił
-Ej, ej co się stało?-o mało nie dostałam zawału, byłam na niego wściekła ale z drugiej strony cieszyłam się że jest. Wytarłam sobie twarz z potu, wstałam i nie wiedząc co zrobić przytuliłam go, przy nim czułam się naprawdę bezpieczna.
-Okey, zaczynam się denerwować. Powiesz o co chodzi?-delikatnie odsunął mnie od siebie a ja łapiąc powietrze w końcu się odezwałam.
-E..Tam..widziałam...to...eh
-Wysłowisz się w końcu?
-Widziałam kota. Nie takiego zwykłego kota, takiego dużego. Wyglądem przypominał lamparta, był czarny.-kiedy spojrzałam na jego twarz ujrzałam niedowierzenie i po chwili zaczął prychać.
-Nie wierzysz mi.-skrzywiłam się.
-Raczej trudno w to uwierzyć. Może miałaś po prostu coś w stylu halucynacji.-nie mogłam uwierzyć w to co on mówił. Chciał mi wmówić że tak naprawdę nic tam nie było?
-Nie to na pewno nie były halucynacje i ja to widziałam!-byłam bliska histerii. Parę minut wcześniej to coś mogło mnie zjeść na śniadanie a on mówi mi że to były halucynacje
-Nie ważne. Przecież cię to nie interesuje ponieważ ty z samego rana postanawiasz sobie iść na spacerek zostawiając mnie, znowu. Gdzie byłeś? Nie jest ci przypadkiem zimno.-dopiero teraz zobaczyłam że Mike jest tylko w krótkich spodenkach.
-No ehmm, byłem pobiegać. A tak w ogóle to po co mnie szukałaś?- z pytającym wyrazem twarzy ruszył w stronę namiotu z którego wyciągnął bluzę.
-Szukałam cię po to by ci powiedzieć że chce już wracać do domu.
-Dlaczego?-zapytał, odwracając się gwałtownie w moją stronę.
-Nie wiem, po prostu a po dzisiejszym wydarzeniu nie zmienię zdania.-nie chciałam mu mówić że jak stoi tak blisko mnie mam ochotę się na niego rzucić a gdy słyszę jego głos moje serce przyśpiesza.
-Dobrze, jak sobie życzysz. Złóż namioty ja zapakuje torby i jedziemy.-ku mojemu zdziwieniu uśmiechnął się na co skinęłam lekko głową i zabrałam się do roboty.
Pół godziny później byłam gotowa do drogi tak samo jak Mike. Zapakowaliśmy wszystko do samochodu, zrobiłam jeszcze tylko zdjęcie pięknego widoku w razie gdybym już tu nie przyjechała i ruszyliśmy. W samochodzie panowała krępująca cisza którą po chwili przerwał chłopak.
-Mogę zadać ci jedno małe pytanko?-skinęłam dwa razy
-Czy wczoraj płakałaś przez tą całą sytuację na wycieczce ? Płakałaś...przeze mnie?-skąd on to wie, skąd on wie że w ogóle płakałam.
-Ja płakałam? Chyba ci się coś wydawało.-co miałam mu powiedzieć? Tak to wszystko twoja wina. To wszystko przez to że chyba coś do ciebie czuje.
-Jeśli tak mówisz.-cały czas wpatrywałam się w widok za oknem którym był las. Droga powrotna dłużyła się i dłużyła aż poczułam że moje powieki opadając i w końcu zasnęłam.
-----------------------------------------------
Przepraszam za spóźnienie ale
wczoraj coś mi blog nawalał no i po prostu nie mogłam
ale na szczęście dzisiaj jest wszystko
w porządku no i jest szósty rozdział.
Mam nadzieję że się podoba i proszę o ocenę w komentarzach :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz